sobota, 17 listopada 2007

Sobotnie poranki

Rano 7.00. Sygnał budzika. Pierwsza myśl "Kolejny dzień w szkole". Mózg zaczął jednak powoli pracować "Przecież dziś jest sobota! Po co tak wcześnie wstałeś?? A tak siatkówka". W ten oto cudowny sposób sksy z siadkówki popsuły mój sobotni sen do godziny 10. Jedyne co mnie pocieszało, to fakt, że pogram sobie w siatkę. Czekał mnie jednak kolejny problem. Pod szkołą jak zawsze czekali już kumple jednak o dziwo szkoła była zamknięta. Trochę nerwów kosztowało nas wejście do środka, lecz w końcu sie udało. Poźniej było jak zawsze. Pot,krew i łzy :] Po siatkówce czekało mnie "rodzinne" spotkanie. Rozmowa z kuzynem o planach na najbliższy weekend następnie skok w tramwaj 26 i do domu. Po przybyciu na chatę złapała mnie zamułah. Krótki, jak na mnie, sen poprawił mo odrazu samopoczucie.

Zastanawiam się na formą tego blogga. Wizja dziennika zbytnio mi nie pasuje. Owszem jakieś ciekawe momenty mogę opisać, ale nie na tym będzie to polegać. W kolejnym poście postaram sie opisać ciekawe podcasty jakich moja skromna osoba słucha. Na koniec polecam piosenkę Nickelback "Rockstar". No i tyle, cya

Brak komentarzy: